Kusi mnie żeby napisać: jeszcze płynę, ale kra już nade mną zamarza.
Ale tak źle chyba nie jest?
Problem z notorycznym brakiem czasu na prowadzenie bloga. Ale to żadna wymówka tak naprawdę – trzeba zmienić organizację i ten czas znaleźć. Wrzucić gdzieś pomiędzy pracę, rodzinę, treningi i bieganie z Psem ?
Stąd pomysł na wyzwanie 9 i prawie pół tygodnia ? Daję sobie czas do końca stycznia na ogarnięcie wagi oraz dojście do docelowej cyfry kilometrów przebiegniętych tygodniowo. A to właśnie 9 tygodni z hakiem. Wpisałem już w kalendarz cotygodniowe przypomnienie o kolejnych notkach z podsumowaniem. A w międzyczasie wrzucę też parę zaległości ?
Zastanawiam się, co mnie jeszcze popycha do kolejnych i kolejnych prób zrobienia porządku ze sobą. W zasadzie tyle ich było, że powinienem sobie dać spokój, odpuścić, poddać się. Ale jednak coś we mnie jeszcze walczy…
A może świadomość nierealności planów startowych na przyszły rok? 😉 No nic, zawsze lubiłem spadać z wysokich koni, a skrót DNF nie jest mi obcy 😉
Plan:
Dieta: Carnivore
Trening: własny plan, oparty na metodzie Maffetone oraz oddychaniu Butejki
Kilometraż: zakładam, że będzie dobrze jeśli dojdę do 70-80 bezkontuzyjnych kilometrów w tygodniu.
Trening uzupełniający: trenażer i kettle.
???
no wiem, wiem, kombinuję jak zwykle – ale wiesz Marcinie, mam wrażenie że czołówka, podia poza moim zasięgiem, więc mogę sobie pozwolić na kombinacje 😉