Kończę z bieganiem.
Sprzedaje buty biegowe, ZUKa jeszcze pobiegnę i Kreta, bo opłacone ale ogólnie kończę z bieganiem.
Tak mniej więcej mówiłem do siebie wracając marszem do domu, po przerwanym treningu. Któż z nas nie miał takiego momentu? Wczoraj byłem mocno zdecydowany. Zrobiłem kąpiel, włączyłem muzykę, nalałem sobie cydru i wyobrażałem sobie jak będzie wyglądać życie bez biegania. A potem zeżarłem lodówkę ?
Dzisiaj przez chmury przebiły się promienie słońca ?
Jako że musiałem zostawić auto w warsztacie, wróciłem truchtem z pracy do domu. Po drodze hopka nawet spora.
I może po liczbach tego nie widać ale biegło mi się swobodnie. Niewiele przechodziłem do marszu a tętno nie wariowało. Do tego wszystko to na czczo, niesamowita lekkość.
O co chodzi?
- Organizm pewnie domagał się odpoczynku. Sam nie wiem, czy bardziej głowa czy ciało. A czas ostatnio mocno stresujący, więc pewnie głowa.
- Parę rzeczy udało mi się wczoraj przepracować w głowie. Polecam przy okazji “Technika uwalniania ” Davida R. Hawkinsa. Genialna.
- Swój efekt mogło mieć też opróżnienie połowy lodówki ? Klasyczny refeed, jakże potrzebny raz na jakiś czas. Waga pokazała 2 kg więcej, ale to woda, szybko zleci. W pasie cm nie przybyło, a to ważniejszy wskaźnik.
A swoją drogą.
Był taki okres że wracając na lekkiej bani po jakiejś imprezie zawsze, ale to ZAWSZE trafiałem w tv na bollywoodzki szlagier pt “Czasem słońce, czasem deszcz”. Powiem tak: wchodził jak zły ???
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz