Nocny Bieg Bachusa 2017

Winobraniowy Bieg Bachusa to bieg, o którym zawsze mówię, że nigdy więcej go nie pobiegnę.

 

Dlaczego? Chyba najbardziej razi mnie fakt, że trzeba przebiec 4 kółka po asfalcie / bruku. Dobija mnie to strasznie, chociaż to świetny trening psychiki 😉

Plusem jest niewątpliwie płaska trasa, sprzyjająca szybkiemu bieganiu. Do tego klimat Winobrania, bieg wśród kibiców sprawia, że jednak jest to fajne przeżycie.

 

Po zeszłorocznej edycji mówiłem sobie, że nie pobiegnę, bo bieg odbywał się po południu, zamiast wieczorem. Było tragicznie gorąco, a brakowało uroku i klimatu wieczornego biegu. W tym roku chciałem sobie odpuścić, ale skusiła mnie trasa…

Tegoroczna trasa oferowała fajny, choć krótki podbieg.

Z drugiej strony, większość znajomych podkreślała po biegu, że to była taka mała wykańczalnia. 90 % luźnego biegu po płaskim lub z górki, a tu nagle jebudu pod górę przez 200 – 300 metrów. Było to bardzo fajne i muszę przyznać, że bardzo wzbogaciło trasę. Do tego doping kibiców, atmosfera Winobrania dookoła – przyznam, że bardzo mi się podobało.

A mój bieg?

Trasa nie była atestowana, gps pokazał 9,91 km. 47 minut z hakiem, przy założeniu, że gps był mniej więcej dokładny, oznacza mniej więcej 2 minuty poniżej życiówki. Ale to gdybanie niestety. Teoretycznie więcej mogę się dowiedzieć za tydzień, na Biegu Sulecha, na trasie z atestem, ale będę po pełnym tygodniu treningów, a start ma być mocnym treningiem.

A jak na razie szykuję się psychicznie na jutrzejszy Półmaraton Zielonogórski. Kolejny raz jako pacemaker na 2:15, kolejny raz z kolegą Zdzisławem, z którym rok temu udanie zającowałem w Przytoku. Relacja oczywiście będzie 🙂

 

Polub nas i podziel się 🙂

Najnowsze wpisy

Kategorie

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *