Nie chodzi tu o nowy post na stronie oczywiście ?
Cały zeszły tydzień w zasadzie można spisać na straty. Pobiegane 2 razy na hotelowej bieżni. W czwartek, piątek i sobotę literalnie nie miałem siły żeby biegać. Antybiotyk zrobił swoje, czyli z jednej strony naprawił jedno a zepsuł drugie ? ale biorąc pod uwagę jak źle się czułem, to w zasadzie wyjścia nie miałem. W efekcie dochodzenie do siebie potrwało dłużej, a ja jestem osłabiony i bez sił. Dopiero wczorajsze 10 km dało nadzieję, że idzie ku dobremu.
W takiej sytuacji 72h postu wydaje się chyba najgłupszym pomysłem? ?
Pozornie tak. Ale stoi za tym chłodna kalkulacja.
Przede wszystkim nie mam apetytu ? 72 godziny postu tak naprawdę nie stanowi ogromnego obciążenia dla organizmu, robiłem to już i nie zanotowałem po tym szczególnego osłabienia. Prozaicznie powinno pomóc: post wzmacnia system odpornościowy. Po drugie taki post powinien też zgodnie z badaniami “zresetować” mikrobiom jelitowy, zdewastowany antybiotykiem. Po trzecie primo ultimo – do Kreta jeszcze miesiąc, dam radę najeść się pod korek, tym bardziej że Wielkanoc przed nami ?
I jeszcze jedna rzecz: wszystko jest w naszej głowie…
Mały sukces ukończenia postu i nie poddania się pokucie odpuszczenia musi dodać mi pewności siebie. Dlatego też wiedziony po części ułańska fantazją jak i chłodnym wyrachowaniem spróbuję ? Plan jak pisałem jest na 72 godziny, jestem w tej chwili na półmetku. Najcięższy dzień przede mną. Jutro w planie trening biegowy i kettle, a po treningu siłowym włącza mi się szczególne ssanie ?
Trzymajcie kciuki ?
Wpadam już w lekka ketozę, zatem łaknienie zanika, nawet zapach jedzenia mało co mnie wzrusza. Główne niebezpieczeństwo to machinalne sięgnięcie po jedzenie przy okazji chociażby robienia Dzieciom śniadania. Co tylko przy okazji pokazuje, jak bardzo zaburzone potrafią być nasze układy z jedzeniem ?
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz