Pierwszy tydzień za mną
Wzloty i upadki. Ale dobrze, bo upadki pokazują obszary do korekty, a wzloty pokazują, że kierunek jest dobry.
Waga i dieta: tu jest najwięcej do korekty. Kompulsywne żarcie szczególnie podczas weekendu zaowocowało słabym spadkiem wagi. Nie udało się zachować czystej michy, do karniwora to jeszcze baaardzo daleko. Ale powoli wchodzi już post przerywany. No i niecały kilogram w dół (0,7 dokładnie ?) ale za to centymetr w pasie. Akceptowalne ?
Bieganie: metoda Maffetone to szczególne wyzwanie.
Niekiedy idzie wręcz idealnie, niekiedy szybki marsz powoduje wzrost tętna do zbyt wysokiego poziomu. Po części być może efekt niepełnej regeneracji, a może biegania na krótko tudzież metody Butejki? Pojęcia nie mam, ale zamierzam doprowadzić eksperyment do końca. Kilometrów mało, bo tylko 34 ale niestety prywatne tematy pozwoliły tylko na tyle.
Swoja droga takie bieganie to jedna wielka medytacja ? Przy każdej zwyżce tempa, zaburzeniach techniki, nerwach albo stresie tętno od razu szybuje w niedozwolone rewiry 😉 Na razie bieganiem jeszcze tego nie można nazwać. Często pod górkę zmuszony jestem przejść do marszu. Ale cóż, liczne relacje innych biegaczy mówią o tym samym. Mam nadzieję, że wykonuję porządna prace u podstaw a nie tylko luźno sobie truchtam 😉 Ale o tym przekonam się dopiero za parę miesięcy 😉
Krótko, ale chciałby także i tutaj nauczyć się systematyczności. I systematycznie podsumowywać swoje między nadzieję postępy 😉 A uwierzcie, niełatwo się zebrać do notki po całym dniu…
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz