Trening trasą ZUK

Zimowa Wyrypa trasą ZUKa

Zimowy Ultramaraton Karkonoski – jeden z najcięższych ultramaratonów górskich w Polsce. Początek marca, 53 kilometry z Jakuszyc do Karpacza, a po drodze Hala Szrenicka, grań Karkonoszy, a ‘truskawką na torcie’ jest Śnieżka…

O ile spora część trasy jest mi znana, chociażby z letniego Ultramaratonu Karkonoskiego, to nigdy nie miałem okazji zapuścić się w okolice początku ZUK.

Dlatego też namówiłem parę osób, żeby wybrały się ze mną na trening, aby poznać te rejony. Potencjalnych chętnych do treningu było sporo, ale koniec końców zdarzenia losowe i choroby sprawiły, że do Jakuszyc wyruszyłem sam z Dawidem, moim kolegą ze ścieżek biegowych.

Auto zostawiliśmy w Szklarskiej Porębie na parkingu, i żeby na szlaku być jak najszybciej, pojechaliśmy taksówką do Jakuszyc. Mogliśmy skorzystać z pociągu, ale wtedy ruszylibyśmy ponad godzinę później.

Pierwszy kilometr był luźny, bo asfaltowy 😉  

 

Stosunkowo dobra pogoda, 3 stopnie na plusie, bez dużego wiatru i lekkie zachmurzenie. Z asfaltu skręcamy w prawo na zielony szlak. Wydaje się być ok, z daleka widać że jest udeptany, ale wrażenie pryska, kiedy na niego wchodzimy. Śnieg jest mokry i miękki, i nawet na udeptanych fragmentach zapadamy się w nim po kostki i czasami po kolana.

Po pewnym czasie wydeptany szlak odbija w lewo, a my zgodnie z trackiem GPS idziemy prosto, brodząc w głębokim śniegu. Docieramy do małych jeziorek i większego strumyka. Dawid potyka się przy przekraczaniu i ląduje jedną nogą w wodzie. Mi udaje się początkowo obejść bez tego, poza tym czuję się pewniejszy, bo mam na sobie skarpety wodoodporne. Przed nami jednak drugi strumyk 😉 Za strumykami szlak idzie do góry, w las, przynajmniej według tracka, bo w lesie za cholerę nie można się domyślić, w którą stronę mamy się kierować.  Próbujemy szukać drogi, wszędzie śniegu po pas, w końcu ląduję w wodzie jedną nogą ponad kolano i woda wlewa mi się górą do skarpet. Pieknie 😉

Przez paręnaście minut próbujemy znaleźć drogę, ale koniec końców odpuszczamy. Nie ma szans na sensowne przejście tego odcinka. Zawracamy, znowu dwa strumyki, Dawid, jak się później okazuje przeklina mnie w myślach 😉 i wracamy ‘do udeptanego’. Idziemy pod górkę, jest trochę lepiej, ale już za chwile śnieg zamienia się w miękką, wilgotną breję, w którą nie raz wpadniemy aż po pas.

Widać ślady skiturowców, widać że ktoś szedł na rakietach śnieżnych, i są też głębokie, świeże ślady jakiegoś piechura, po których idziemy. Za jakiś czas spotykamy parkę Czechów na nartach skiturowych, a chwilę po tym doganiamy i przeganiamy Czecha, który idzie z wielkim plecakiem, do którego przytroczone ma biegówki. I zaczyna się zabawa, bo brodzenie w śniegu to prawdziwa męczarnia, a zakładanie śladu to dodatkowy wysiłek. Zmieniamy się co jakiś czas, ale i tak śnieg wysysa z nas całe siły. Napieramy powoli, wpadam tym razem lewą nogą do wody po kolano, więc już jest komplet i w obu butach i skarpetach wesoło chlupocze woda.

Po dłuższym marszu oddychamy z ulgą – las się kończy i zza mgły wyłaniają się kontury schroniska na Hali Szrenickiej.

Tam mały popas, ogrzewamy się, wylewamy wodę z butów i takie tam 😉 Decyzja jest jednogłośna – nie chcemy ryzykować pójścia w górę i samobiczować się w mokrym śniegu 😉 Po wyjściu ze schroniska zbiegamy w stronę Kamieńczyka, rozpogadza się, a na szlaku pojawia się masa turystów. Potem jest już prosto, Kamieńczyk, dalej w dół, potem odbijamy w prawo w stronę dolnej stacji wyciągu na Szrenicę. Asfaltem w dół i już jesteśmy przy aucie. Łącznie wychodzi niecałe 15 kilometrów w ponad trzy i pół godziny.

Krótko o sprzęcie. Wyprawa była testem dla butów Icebug, wyposażonych w kolce. Sprawdziły się idealnie, są wygodne, trzymanie na śniegu i lodzie dobre, a kolce nie wypadły od zbiegu po kamieniach i asfalcie. Ciuchy mam przetrenowane, tutaj nie ma żadnych nowości, pilnuję tylko, żeby w góry zawsze brać kurtkę z kapturem. Na przyszłość pytania o rakiety śnieżne – z nimi można by się pokusić o zrobienie normalnego treningu. A może całą masa biegaczy na ZUK pobiegnie przodem i wydepcze szlak?

Całość wyprawy pokazuje mi, na jakie wielkie wyzwanie się porwałem. Trasa, normalnie stosunkowo lekka, w zimie zamienia się w poważne wyzwanie. W związku z tym mam zamiar poważnie się do tego przygotować, z podwójnym zaangażowaniem poświęcając się treningowi, diecie i regeneracji.

A w planie w przyszłym miesiącu kolejna Karkonoska Wyrypa, na którą już teraz zapraszam 🙂

 

Polub nas i podziel się 🙂

Najnowsze wpisy

Kategorie

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *