Zmęczenie…

Zmęczenie to ciekawy stan.

 

Długi czas zajęło mi nauczenie się szczerości wobec siebie, tak abym mógł sam przed sobą przyznać że jestem zmęczony.

Czasami łatwo wpaść w taki trans, gdzie nie dopuszczamy do głosu naszego rosnącego zmęczenia. Wpadamy w jakiś dopaminowy haj, wzmagany kolejnymi treningami. A może ból treningu przykrywa nasz wewnętrzny ból? Ciężko stwierdzić…

 

Ja w każdym razie dumny jestem z tego, że umiem powiedzieć: odpuszczam. Jestem zmęczony, nic nie muszę, mogę. 

 

Trening ma być przyjemnością i rozwojem, a nie obowiązkiem.

 

Dzisiaj też jestem dumny z tego, że udało mi się zabrać za ten wpis 😉 Teoretycznie jestem po urlopie, ale wiadomo – po urlopie przydałoby się parę dni, żeby wypocząć 😉

 

Sporą część tygodnia spędziłem rodzinnie w Karpaczu. Dużo czasu nie było, ale udało się zrobić dwa fajne treningi w górach. Jeden szybki wypad ponad Pielgrzymy, po części brodząc w głębokim śniegu.

A następnego dnia 5 km z Gabrysią w nosidełku – czyli taki fajny trening siły biegowej 😉

Piątkową Śnieżkę musiałem odpuścić z rozsądku: nie uśmiechało mi się ryzykować w wietrzną, śnieżną noc.

 

Łącznie wyszło 45 km aktywności, nie licząc nierejestrowanych spacerów oraz innych aktywności. 

 

W tym wczorajszy półmaraton z Psem. Ciężki dla mnie bieg, zmęczenie chyba bardziej psychiczne niż fizyczne pokazało mi jak dużo jeszcze przede mną do zrobienia… I jak wiele zmian czeka mnie jeszcze, ile konsekwencji mi brakuje…

 

Ale wszystko można wyćwiczyć. Dowodem ten wpis – kolejny, konsekwentny, powoli można już napisać – jak co poniedziałek 😉

Polub nas i podziel się 🙂

Najnowsze wpisy

Kategorie

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *