Dwa w jednym, czyli miałem lenia ;)

Cały ubiegły tydzień byłem na urlopie, co oznacza, że nie miałem czasu na nic 😉

Włącznie z tym, że nie zdążyłem wrzucić notki o Biegu Icemana, a już jest następna o Nowych Granicach – więc nadrabiam jedną większą.

Bieg Icemana w Przesiece to kolejny z biegów, który dołączył do moich biegów – klasyków.

Piękna, malownicza górska trasa w okolicach Przesieki, do tego wyzwanie w postaci biegu li tylko w butach i spodenkach – kobiety mogą też dorzucić coś na górę 😉 W tym roku dodatkowo mały, ale ważny sukces – udało mi się poprawić czas z ubiegłego roku o prawie 7 minut, przy tej samej trasie i podobnych warunkach pogodowych.

Z kronikarskiego obowiązku: w pakiecie dwie koszulki, w tym jedna techniczna, i fajny worek biegowy. A na mecie folia NRC i smaczne jedzonko, także w wersji wege. No i kąpiel w wodospadzie w Przesiece 🙂

Ultramaraton Nowe Granice – klasyka sama w sobie.

Tym bardziej, że od pierwszej edycji mam przyjemność pomagać przy jego organizacji. Z roku na rok bieg zyskuje coraz większą popularność, tym bardziej że można ścigać się nie tylko solo, ale także w sztafecie i w formie duathlonu. I było mi strasznie miło, kiedy wraz z przyjaciółmi siedząc w biurze zawodów wydawałem pakiety osobom, które pamiętałem z zeszłego roku.

Sam natomiast wybrałem bieg w sztafecie. Przyznam, że po cichu liczyłem na to, że w końcu wylosuję się na ZUK, i udało się 😉 Dzięki temu miałem znowu możliwość poznać ciekawych ludzi. Sztafeta miała startować pod nazwą “4 Pancerni”, los spowodował jednak, że jeden z Pancernych, Przemek ze względów zdrowotnych musiał zrezygnować z rywalizacji. Na szczęście prowadzone za pośrednictwem fejsbuka poszukiwania zaowocowały znalezieniem nie czwartego pancernego, ale Marusi, czyli Ani 🙂 Powstał team złożony z Ani, dwóch Marcinów i mnie.

Sam bieg: piękna pogoda, piękna trasa, prowadząca malowniczymi okolicami Zielonej Góry. Zimno konkretne, do tego koło południa zerwał się wiatr, który dodatkowo utrudniał bieg. Ale trasa była twarda i szybka, a słońce pozwalało się ogrzać na otwartych odcinkach trasy. W lesie za to wiało dużo mniej.

Zdjęcie: Kamil Weidner

Pierwszy Marcin nadał konkretne tempo, i już grubo przed 9tą rano ruszyłem z Barcikowiczek w kierunku Przytoku, gdzie miałem oddać numer Ani. Początek fajny, bo płasko, ale powoli zaczęło być pod górkę. Znałem trasę, więc mogłem spokojnie cieszyć się biegiem, widokami i trenować technikę na podbiegach.

Kilometry mijały szybko, i już niedługo oddałem pas z numerem Ani, która pognała w kierunku Wysokiego. Tam czekał na Nią drugi Marcin, który narzuciwszy mocne tempo przekroczył linie mety po 9 godzinach, 55 minutach i 51 sekundach od startu.

Jestem niesamowicie zadowolony, bo:
  • Udało nam się złamać 10 godzin i
  • Na 70 sztafet skończyliśmy bieg na 39 miejscu, co uważam za naprawdę niezłe osiągnięcie.

Zgodnie z instrukcjami mojej trenerki, Olgi, start ten miał być w zasadzie długim treningiem, i cieszę się, że udało mi się rozegrać go zgodnie z założeniami. Celowałem w średnią 6:15, na 28 kilometrach udało się zrobić średnią 6:09 z tętnem 75% Hrmax, co mnie wielce cieszy. Oprócz tego bieg ten był też testem sprzętu i żywienia. Ciuchowo jest ok, jeśli chodzi o picie, to flaski są dużo lepszym rozwiązaniem na mróz niż bukłak, bo nie zamarzły do samego końca (pozdrawiam biegacza z punktu w Barcikowiczkach, będzie wiedział o co chodzi 😉 ) Bardzo fajnie sprawdziły się galaretki Isostara z kofeiną, zjadłem 3 po drodze, jedyny problem to otwieranie, bo każda z nich jest zapakowana w folię i otwarcie jej zgrabiałymi palcami sprawia sporo problemów. Brooksy cascadia – chyba sie dogadamy 😉 Mam wrażenie, że są bardzo ciepłe, było mi w nich wręcz gorąco, ciekaw jestem jak będą się zachowywać jak będzie cieplej.

Uwielbiam takie imprezy. Cała masa znajomych, cała Zielona Góra żyje tą imprezą i cieszę się, że nasz Ultramaraton jest już pewną marką w biegowym świecie. Z opiniii przekazywanych mi wynika, że biegaczom się podoba. I organizacja, i trasa, i punkty, i ludzie.

I kolejny raz dzięki temu biegowi poznałem świetnych ludzi 🙂

A teraz czas na 2 tygodnie oczekiwania.  Zimowy Ultramaraton Karkonoski. Jedna wielka niewiadoma, jeśli o mnie chodzi. I to mnie rajcuje 😉

Polub nas i podziel się 🙂

Najnowsze wpisy

Kategorie

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *