Maraton Leśnik Jesień 2017

Biegania niedużo, maraton nieukończony, a jest o czym opowiadać – jak to? Bo kolejny raz bieg ujął mnie swoim urokiem. Wszedł do głowy i wyjść nie może… Ciężki, wymagający, ale też fascynujący.

W zasadzie miał to być taki dłuższy trening, testowanie różnych rozwiązań, szczególnie jeśli chodzi o nawadnianie i żywienie podczas biegu. A oprócz tego takie luźne zwiedzanie Beskidów plus spotkanie z dobrymi Przyjaciółmi.

Czytałem w wielu relacjach, ale krótko powtórzę – jadąc na Leśnika nie spodziewaj się pakietu 😉

W pakiecie dostałem numer startowy, jakąś ulotkę i agrafki. Bieg kameralny, łącznie z półmaratonem wystartowało około 200 osób. Ale: trasa oznaczona świetnie, na pierwszym punkcie może nie było szału różnorodności, ale na drugim już lepiej. Widać, że bieg robiony przez biegaczy dla biegaczy.

Dla mnie ten bieg to ukoronowanie ciężkiego okresu w pracy i domu. W pracy sezon urlopowy, w domu końcówka “robót terenowych”, co tydzień przed Leśnikiem “zaowocowało” łokciem tenisisty. W efekcie, jak się później okazało lek przeciwzapalny + obecność nowego kota mojego Syna spowodowały, że 3 dni przed startem praktycznie nie spałem. Dusiło mnie tak po prostu 🙁

Do tego wyjazd rodzinny, bo Leśnik wbrew pierwotnym planom miał się stać początkiem urlopu z trójką moich Dzieci. W efekcie małych i większych zawirowań dopiero w piątek wieczorem około 22 zawitałem do Korbielowa. Nasza baza to agroturystyka “U Beaty” – mogę jedynie polecić, duży pokój z łazienką i balkonem, czysto, a przede wszystkim w środku urokliwej przyrody i niedaleko do startu. Położyłem się spać około 24tej, z nerwów albo zmęczenia spałem może dwie godziny. W efekcie o po 7 rano ruszyłem w kierunku startu z oczami na zapałki, do tego pieruńsko wymęczony…

Ale marudzą słabeusze 😉 Ja przynajmniej postrzegałem to zmęczenie jako element treningu. Przypadłość amatora, który trening zmuszony jest pogodzić z życiem prywatnym i zawodowym…

Przed startem spotkałem paru znajomych, w tym Dorotę i Michała, z którymi znamy się już lata całe, a znajomość nasz zaczęła się od grupy internetowej pl.rec.sport.zimowe.

Krótka odprawa, odliczanie i w górę.

Biegania na razie nie ma – pierwsze 2 kilometry to strome podejście, na którym na początku jest jeszcze dosyć tłoczno. Już po paruset metrach ręka daje o sobie znać. Jest gorąco, na szczęście niebo jest lekko zachmurzone, ale jednak często słońce przebija się przez chmury. Temperatura rośnie, w szczycie dojdzie do 27 – 28 stopni. Potem zbieg, gdzie nadrabiam z tempem – w planie ma tak być do końca, ale plany mają to do siebie, że ciężko ich czasami dotrzymać 😉

Kolejne podejście i kolejny zbieg, i na 12 kilometrze bufet. Tankuję bukłak izotonikiem, doganiają mnie Dorota z Michałem, przy okazji częstując oscypkiem. Ale ja już dalej prę do przodu, żeby zmieścić się w limicie nie mogę pozwolić sobie na pogaduszki.

Maraton Leśnik w wersji jesiennej to hardkor.

48 kilometrów, 3400 przewyższenia, limit 10 godzin. Półmaraton nie jest dużo lżejszy: 30 kilometrów i 1000 metrów przewyższenia mniej. Wyzwanie, ale przez ostatnie tygodnie czuje się naprawdę mocny…

Zaczyna się podejście pod Pilsko. Początkowo żmudne, ale znośne, zamienia się w konkretną stromiznę. Do tego parno, całe roje much – i czuję, jak zaczynam tracić parę w nogach. Niestety nie mogę mocno wspomagać się kijami – ręka boli coraz to bardziej. Ale cieszę się, bo powoli doganiam i wyprzedzam chyba z dziesięciu zawodników. Cały czas piję, łykam saltstick, żele z kofeiną – z niewielkim efektem. Kiedy docieram na szczyt Pilska, chłodny wiatr odgania muchy. Za mną na 15 kilometrze trasy łącznie 1500 metrów wzrostu wysokości. Ale przede mną zbieg, i w końcu mam nadzieję, że zacznę odrabiać straty – co prawda szanse na zmieszczenie się w limicie są bardzo nikłe, ale w limicie czy nie chcę walczyć dalej.

I wtedy na 17stym kilometrze, na błotnistym odcinku noga przestaje łapać stabilność.

Próbuję podpierać się kijkiem, kijek się wygina, a ja upadam w dziwny sposób skręcając nogę. Od razy zaczyna mnie palić udo – czuję się, jakbym dostał potwornego skurczu. Przez głowę od razu przebiega gotowa diagnoza: zerwany mięsień. To w zasadzie oznaczałoby koniec biegania… Dwie albo trzy minuty nie mogę się poruszyć, próbuję jakoś zmienić położenie, potem ocalałym kijkiem roluję wewnętrzną część uda.

Powoli zaczynam kuśtykać. I najpierw powoli, jak żółw ociężale… Nie, rozpędzić już się nie mogę 😉 Przez chwilę zastanawiam się, czy dam radę zrobić przynajmniej półmaraton, ale ból daje jednoznaczny sygnał – koniec zabawy. Boję się załatwić nogę na amen, a ambicja nie byłaby tu dobrym doradcą. Znowu doganiają mnie Dorota z Michałem, ratują maścią przeciwbólową i bandażem elastycznym. Powoli ruszam w stronę 22 go kilometra – tam na punkcie odżywczym zamierzam zakończyć zabawę. Mam przynajmniej czas na podziwianie widoków 😉

Te parę kilometrów spaceru to okazja do refleksji.

Czy mogłem zrobić więcej? Trenować ciężej, klepać więcej kilometrów? Moim zdaniem nie. Każdy amator ma ograniczenia w postaci pracy, rodziny, domu, przy którym trzeba pracować itd. Wykonujemy tak naprawdę tytaniczną pracę, próbując to wszystko pogodzić ze sobą. Tutaj po prostu zbieg wszystkich niekorzystnych okoliczności doprowadził do tego, że na starcie stanąłem wymęczony. A kontuzja? Na to wpływu nie mamy.

Inna inszość to trudność samego biegu. Maraton Leśnik w wersji jesiennej to bieg trudny. Jak słyszałem, inne edycje reprezentują podobny poziom trudności. Spore przewyższenie, krótki limit są sporym wyzwaniem. Ale jednak cała atmosfera biegu, jego kameralność, widoki, góry, ludzie, cała ta otoczka sprawiają, że zapada w pamięć. I chce się więcej 🙂

Osobny wpis powstanie na temat przemyśleń, które chodzą mi po głowie po małej dyskusji na fejsbuku, dotyczącej mojego DNF. Ale temat na dłuższy wywód, ciąg dalszy nastąpi 😉

Co następne? Jest nieśmiały plan na Półmaraton Leśnik Zima 2017, 2 grudnia – Szczyrk. Z pokorą przyznaję, że na razie boje się maratonu 😉
Polub nas i podziel się 🙂

Najnowsze wpisy

Kategorie

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *