I źle, i dobrze.
Tydzień poświęciłem na jedzenie 😉
W sumie to żarcie nawet. Jakoś po infekcji organizm potrzebował białka do regeneracji, więc pozwoliłem sobie na szaleństwa. Cały czas dochodzę jeszcze do siebie i jednak regeneracja ma pierwszeństwo przed wycinką 😉
Konkretnie: 500 gram w dół, 1 cm w pasie też. Poniżej założeń jeśli chodzi o wagę. Kompulsywne żarcie indukowane stresem nie pomaga, zamierzam więc obciąć węgle żeby umysł trochę się uspokoił 😉
Wrażenia ogólne: cały czas wracam do formy.
Brakuje mi sił, a przede wszystkim oddechu. Z dnia na dzień jest lepiej. Ale też niepokoi mnie fakt, że po dniu lepszym z reguły następuje dzień zły 🙁 Na plus: udają się regularne treningi siłowe. Na minus: na razie mogę tylko pomarzyć o poważnym machaniu kettlem 24 kg, który jeszcze nie tak dawno był dla mnie ciężarem “regeneracyjnym” 😉
Ale wracam, powoli ale jednak. Najbliższe starty to jeszcze odległa, nieokreślona przyszłość więc mogę skupić się na dochodzeniu do siebie i robieniu objętości.
Wielki plus: w końcu pierwszy raz półmaraton na treningu 😉
Dzięki dwóm prywatnym pacemakerom powiem szczerze 😉 Bogdan i Marcin – jeszcze raz wielkie dzięki. Po płaskim jak cię mogę, pod górkę tragedia, ale w chwili obecnej nie pozostaje mi nic innego jak tylko jednostajnie, metodycznie napierać do przodu licząc, że wrócę do stanu “przed”…
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz